niedziela, 30 czerwca 2013

shih-tzu - najwspanialsze pieski świata









Gdyby mi ktoś powiedział kilka lat temu, że będę fanka czegoś, co ma krótkie łapki, płaski pysk i wyłupiaste oczy, nie uwierzyłabym;-)
A jednak...
A teraz fakty i mity:





Wikipedia:

"Istniały teorie, według których shih tzu powstał ze skrzyżowania pekińczyka z lhasa apso, jednakże analizy DNA wskazują, że shih tzu jest znacznie starszą rasą. Nazwa "shih tzu" pochodzi z języka chińskiego i oznacza dosłownie "lwi pies" (chin. upr. 狮子狗, chin. trad. 獅子狗, pinyinshīzi gǒu)[4]."







Shih tzu jest psem niezależnym, inteligentnym, towarzyskim i wesołym. Nie przejawia skłonności do włóczęgostwa. Nadaje się do hodowania w rodzinie z dziećmi, toleruje inne zwierzęta domowe, a jego charakter przeważnie dostosowuje się do trybu życia rodziny. Lubi spacery i zabawy ruchowe z udziałem innych domowników










Jego inne nazwy:
Shi tsu Shi-Tzu Szi-cu
Chrysanthemum Dog



Za p. P. Maliną:

 Rasa wywodzi się z Tybetu, gdzie, jako zwierzęta święte, mieszkały w świątyniach oraz wręczane były cesarzom chińskim, jako wyraz największego uznania. Na szesnastowiecznych obrazach zobaczyć je można jako miniaturki lwów, i stąd też wywodzi się ich nazwa. Ówcześni malarze w obficie owłosionych głowach psów dopatrywali się podobieństwa do afrykańskich króli sawanny. W Europie rasa rozpowszechniła się dzięki królowej Elżbiecie, której w latach trzydziestych został zaprezentowany jeden z pierwszych w kraju szczeniaków Shih tzu. Na zainteresowanie w Stanach Zjednoczonych Shih tzu musiały czekać aż to lat siedemdziesiątych XX w.



Ich duże, wyraziste oczy wspaniale odzwierciedlają przyjaźń i oddanie jakimi Shih tzu obdarzają swojego właściciela.


Shih tzu uwielbiają być głaskane, trzymane na kolanach i rozpieszczane. Największą przyjemność sprawia im bycie oczkiem w głowie swojego właściciela. Jako, że jest to rasa szlachetna, u psów tych dopatrzyć się można odrobiny arogancji i wyniosłości wymieszanej z odwagą i grzecznością, które to cechy jednak zdają się zupełnie zanikać, gdy przychodzi czas zabawy i beztroskiego tarzania się po podłodze.



 Ogon jest długi, z reguły zawinięty i ukryty pod długimi włosami, których psy w domowych warunkach nie tracą  Nie istnieją specjalne ograniczenia w kwestii maści. Pies Shih tzu występować może we wszystkich kolorach, jednakże według pewnej grupy hodowców, szlachetne okazy powinny być tylko biało-złote z charakterystyczną strzałką na czole i plamką na ogonie. Nie jest to jednak standardem rady. Kolor nosa różni się w zależności od barwy włosów. prawie wcale, lub bardzo niewiele.




Pies Shih tzu będzie idealnym towarzyszem dla osób starszych oraz rodzin z dziećmi. Jego żywe usposobienie i ciągła chęć do zabawy zapewnią rozrywkę wszystkim członkom rodziny. Są wiernymi obrońcami, niestroniącymi od szczekania, gdy na horyzoncie pojawia się ktoś obcy. Dobrze dogadują się z innymi zwierzętami, choć jak wiadomo, pierwsze spotkanie z nowym towarzyszem powinno przebiegać pod czujnym okiem właściciela. Ważne dla Shih tzu jest ciągłe zainteresowanie psem, niezależne od tego czy bawimy się z nim na podwórku, czy siedzimy na kanapie oglądając telewizor. Jest to rasa czująca silne przywiązanie do człowieka i tego samego oczekuje od swojego opiekuna.


I jeszcze za stroną 
http://shihtzu.pl/standard-rasy/
na której znajduje sie masa ciekawych informacji, min mozna zrobi sobie test sprawdzający, czy piesek shih-tzu jest odpowiedni dla Ciebie

Jak głosi legenda istniejąca od 2000 lat rasa Shih Tzu powstała w dolinie oddzielonej od świata podczas trzęsienia ziemi. Psy wyżej wymienionej rasy przebywały w mrocznych klasztorach tybetu, były uważane za święte – dlatego strzeżono ich jak największy skarb. Shih Tzu według mnichów to odzwierciedlenie lwów towarzyszących buddzie, co zaowocowało taką a nie inną nazwą. Mnisi wykorzystywali pieski do napędzania modlitewnych młynków, odstraszania złych duchów a nawet jako termofory przy długich modlitwach w chłodne wieczory.
W 1653 roku władca Kublai Khan zdobył Tybet, natomiast jako wojenny łup przywiózł na dwór Pekinu kilka Shih Tzu z zappomnianej doliny. Chińczycy zaczęli wtedy hodować tą rasę krzyżując je z pekińczykami które hodowali od lat. Te zwierzaki służyły jako prezent za wybitne zasługi bądź dowód szczególnego uznania monarchów zaprzyjaźnionych krajów. Chińczycy jak i tybetańscy mnisi strzegli Shih Tzu i nie pozwolili na wywóz tych zwierząt poza granice kraju.











Pierwsze okazy tej rasy trafiły na „stary kontynent” dopiero w 1927 roku. Suka która jako pierwsza wylądowała w Europie zwała się Fu-Ssu i została przywieziona przez Sir Kolonela (pólkownika) Erica Bailey. W tym samym momencie trafiłą tam także suka Mai-Mai – została ona przywieziona przez powracającą do Anglii Miss Hutchins. W następnym roku przywieziono kilka następnych okazów tej rasy.
Przełomowym rokiem dla Shih tzu okazał się 1952, kiedy Miss Freda Evans podjęła się rozpoczęcia hodowli. Pokryła swoją suczkę Elfann Fenling of Yram pekińczykiem Suti Tsun of Elfran. W wyniku czego na świat przyszła piątka szczeniaczków, za co większość hodowców znienawidziła Pannę Evans oraz wyrzucono ją z stowarzyszenia Shih Tzu. Po kilku latach jednak pieski były hitem w Anglii – zdobyły czołowe miejsca w wystawach. Dla tych którzy zdobyli psy z hodowli Panny Evans był to szczęśliwy traf, gdyż dzięki temu zdobywali oni ze swoimi pupilami najwyższe miejsca.













Z mojego osobistego doświadczenia: miałam już wcześniej psy, ale żaden z nich , choc były bardzo przez mnie kochane i doceniane, nie wykazywał tak silnej potrzeby kontaktu z człowiekiem jak shih-tzu. Nie znaczy to,że jest zbyt absorbujący czy natrętny; po prostu chce byc blisko, kiedy jesteś zajęty siada w pobliżu i po prostu patrzy na ciebie lub kładzie się obok i drzemie. Moja sunia jest straszną pieszczochą i chętnie sama ładuje się na kolana w oczekiwaniu na pieszczoty. W ostatnim tygodniu roku szkolnego, kiedy moja córka ciągle jeszcze była poza domem, a ja praktycznie co dzień popołudniu wychodziłam (rada, bal, pomoc połamanej mamie, bal, itp), któregoś dnia kiedy wpadłam do domu, nakarmiłam ją i wyprowadziłam, po spacerze, ciagle w płaszczu przysiadłam na chwilę na kanapie. Po chwili już była na moich kolanach, przytuliła się tak mocno,że praktycznie rozpłaszczyła mi się na kadłubie, i zastygła z broda przy moim podbródku, wlepiając we mnie focze oczy z jednoczesnym wyrazem smutku, prośby i nadziei.
Wróciłam jak mogłam najweczesniej.




Kolejna informacja: shih-tzu oczywiście szczekają i powarkują jak inne przedstawiciele psiego gatunku, ale także ze względu na specyficzną budowę gardła i nosa wydają zabawne dźwięki, które można sklasyfikowac  
jako sapanie, chrząkanie, charczenie i świstanie,






sobota, 29 czerwca 2013

dary


Ze śmiechem patrzyłam na demota, w którym dzieci nauczycieli dziękuję uczniom swoich rodziców za słodycze. Ja najczęściej dostaję kwiaty, 






nie mówię teraz o prezentach , jakie otrzymałam od moich wychowanków, a właściwie ich rodziców na zakończenie szkoły, 


jako podziękowanie- zwyczajowe, choć przecież przez nikogo nie oczekiwane. Wszystkie są trwałe i piękne, wybrane z gustem i sercem,  a to najważniejsze- służą mi do dzisiaj i ciągle przypominają mi o moich wychowankach.

Podejmując próbę uporania się ze stajnią Augiasza, w jaką w związku z końcoworocznym szaleństwem zmienił się mój dom, natrafiłam na kilka nietypowych, niekiedy  dziwnych przedmiotach ofiarowanych mi przez uczniów. A może ja jestem dziwna, że nie potrafię się nimi rozstać? Mam więc haftowany obrazek, pęk własnoręcznie wykonanych plecionych breloczków, pocztówki, kubek na kawę, długopis, akwarele z widokami Berlina, oprawione zdjęcie ze wspólnej  wycieczki, cukierek...
Z każdą z tych rzeczy związana jest pamięć o osobie, wspomnienie, najczęściej dobre, czasem słodko-gorzkie...
A tak na marginesie -moje próby okazały się jedynie próbami, niestety
 


piątek, 28 czerwca 2013

końcoworocznie;-) czyli sercem patrz!

Świadectwa i nagrody rozdane, mowy wygłoszone i wysłuchane... wakacje...przede wszystkim dla uczniów, bo przede mną jeszcze co najmniej jedna rada, uzupełnianie dokumentacji, i prowadzenie protokolarza. No i poważny wybór podręcznika na przyszły rok dla jednej z klas.Ot co....


Dzień dzisiejszy uważam za radosny, mimo,że zaczął się od zaspania,co miało następstwa różne głównie w sferze estetyczno-kulinarnej  ( włosy nieumyte, makijaż pobieżny oraz bark śniadania,a przede wszystkim K A W Y) ,gorączkowe poszukiwanie kompletnej pary butów, wygodnych i pasujących do sukienki,potem galopada w stronę kościoła i od tego momentu już wszystko dobzre.
Mądre słowa księdza Jarosława, śliczna oprawa muzyczna- na koniec raz moje ulubione "szóstkami" z piosenką "Sercem patrz", podziękowania, kwiatki, buziaczki.




 Zazwyczaj staram się tak nastawić,żeby na nic nie liczyć, wtedy każdy przejaw wdzięczności czy życzliwości jest miłą niespodzianką. Bo tak na prawdę najważniejsza jest świadomość,gdy uczeń pokaże ,że docenia nasz wysiłek, pracę a  czasem serce. Podświadomie na to się czeka, nie na kwiatek czy czekoladki,ale na to ludzkie słowo. Czeka i się nie doczekuje...lub pada ono totalnie z najmniej spodziewanej strony. Wtedy radość jeszcze większa.
A wracając do tematu :Kolejny etap- tradycyjna wizyta na Chełmskiej Górze, w sanktuarium Matki Bożej ,miejscu przepięknym i czarodziejskim samym w sobie, wspólna modlitwa i różaniec,





 następnie radosny, niespieszny powrót do szkoły, gdzie jemy razem obiad w przyjacielskiej atmosferze. A na deser poza ciastem i owocami ...Wyniki matur!Słucham zachłannie, czekając na mój przedmiot: 90%, 95%, 98%!!!Łzy radości kręcą się w oczach.


Potem powrót do domku,a po drodze SMS od moich w tym momencie już byłych studentek Zuzi i Ani: "Obroniłyśmy się dziś obie w Bydgoszczy na 4. Dziękujemy i pozdrawiamy". Dla takich chwil warto żyć.I znowu radość. Satysfakcja,że praca wydała owoce. Niewiele znam piękniejszych uczuć.