Ze śmiechem patrzyłam na demota, w którym dzieci nauczycieli dziękuję uczniom swoich rodziców za słodycze. Ja najczęściej dostaję kwiaty,
nie mówię teraz o prezentach , jakie otrzymałam od moich wychowanków, a właściwie ich rodziców na zakończenie szkoły,
jako podziękowanie- zwyczajowe, choć przecież przez nikogo nie oczekiwane. Wszystkie są trwałe i piękne, wybrane z gustem i sercem, a to najważniejsze- służą mi do dzisiaj i ciągle przypominają mi o moich wychowankach.
Podejmując próbę uporania się ze stajnią Augiasza, w jaką w związku z końcoworocznym szaleństwem zmienił się mój dom, natrafiłam na kilka nietypowych, niekiedy dziwnych przedmiotach ofiarowanych mi przez uczniów. A może ja jestem dziwna, że nie potrafię się nimi rozstać? Mam więc haftowany obrazek, pęk własnoręcznie wykonanych plecionych breloczków, pocztówki, kubek na kawę, długopis, akwarele z widokami Berlina, oprawione zdjęcie ze wspólnej wycieczki, cukierek...
Z każdą z tych rzeczy związana jest pamięć o osobie, wspomnienie, najczęściej dobre, czasem słodko-gorzkie...
A tak na marginesie -moje próby okazały się jedynie próbami, niestety
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
MIły Gościu;-).Dziękuję za odwiedziny i mam nadzieję,że zostawisz po sobie dobre wrażenie.Jeżeli chcesz cos napisac zaprszam,ale jeżeli chcesz sie tylko wyładowac, wysmiac czy obrazic kogos, to nie jest właściwe miejsce. Życze dobrego dnia lub nocy;-)