wtorek, 31 lipca 2012

pieprzno, ostro i korzennie moja mościa panno

Zauważyłam, że w ostatnim czasie, nieświadomie chyba, ale konsekwentnie wybieram ubrania w kolorach, które można nazwac kolorami ziemi albo kolrami przypraw: sa to wszystkie odcienia złamanej zieli, bązu, beżu, z dodadkiem czekolady i kawy- od prawie czarnej mocci po mleczne latte.To spokojne kolory- i chyba taki właśnie jest mój nastrój-zrelaksowany, pozbawiony codziennej hektyki i stresu. Dobrze sie czuję w tej kolorystyce, mimo,że, a może właśnie dlatego,że nie rzucaja sie w oczy ;-) ?Dzisejszy look: oliwkowe chinosy z New Yorkera, tez oliwkowa płócienkowa tunika z Atmosphere ze wzorem z hawajskich kwiatów w odciniach beżu i bardzo bladego brudnego różu i przygaszonego pomafrańczu, ozdobioną przy dekolgdzie listwą za materiału w tej samej kolorystyce ,ale z innym wzorem.Na nogach sandało-japonki bezowooliwkowe, wiązane na materiałowe szarfy wokół kostek i ozdobione na przeodzie brązowym kwiatkiem z bursztynowym oczkiem. Ponieważ lekko chłodny wietrzyk powiewa-kiedy wychodze narzucam na siebie tabaczkową kurteczkę  ,a na ramie- beżową, miękka torbe worek od Stravidariusa.Ot i  wszystko;-)












poniedziałek, 30 lipca 2012

nurzając się w zbrodni

Jeden z moich znajomych stwierdził kiedyś, iż jest zbulwersowany faktem,że taka delikatna i spokojna kobieta jak ja, lubuje się w krymianłach, czyli literaturze trywialnej ( w podtekście, że stac mnie chyba na więcej ) . Ja sie tego nie wstydzę, ani nie wypieram. Jestem zafascynowana tą tematyką od lat, sama nie wiem, dlaczego. Na pewno ciekawją mnie motywy przestępców, mechanizmy , które sparwiaja,że w zwykłym człowieku, ot takim jak Ty i ja budzi się przestępca, a niekiedy prawdziwa bestia. Po drugie lubię śledzic pracę organów ścigania, te wszystkie mozolne kroki, któfre pozwalają zidentyfikowac zbrodniarza, schwytac go, postawic przed obliczem sprawiedliwości, udowodnic mu wine i doprowadzic do ukarania go. Chyba własnie pojęcie sprawiedliwośc- nie odplata, nie zemsta, nie zadoscuczynienie, bo wszystko pozostałe jest albo nieadwekwatne albo niemozliwe do realizacji, tak bardzo znajduje oddżwięk w mojej naturze. Tryby działania machiny prawa, a niekiedy bezprawia w różnych epokach i na różnych szerokościach geograficznych sa dla mnie niezwykle ciekawe. Dalej ;postac detektywa jest też bardzo ważna -sposób w jaki dochodzi to prawdy-w jaki sposób pracuje jego umysł, zmysł obserwacji, niekiedy także intuicja, która pozwala jemu albo jej-dopaśc zbrodniarza.
Nie wiem czemu ale własnie przy takiej tematyce najlepiej wypoczywam i sie odprężam. W czasie roku szkolnego różnie jest z czasem,ale wakacje to dla mnie pora obfitości;-).Nie dośc,że TV mnie rozpieszcza serwując Monka, Cold Case, CSI MIami, CSI Nowy York i Kości, to jeszcze mam net, no i książki, które teoretycznie moge czytac od rana do wieczora i da capo, nadrabiajac zaległości z 10 miesięcy.
Moje ostatnie lektury:
"Pamiętam cię" Yrsy Sigurdardottir , książka reklamowana jako lektura, po której człowiek boi się iśc do łazienki;-). Rzeczywiście trzyma w napięciu. Autorka-nie tylko świetna pisarska, sięgajaca chetnie po metafizyczne wątki, jest poza tym bardzo atrakcyjna kobietą.Wracajac do powieści, pojawia sie w niej wątek krzywdzonego dziecka (czyli coś, na co jestem szczególnie wrazliwa), intryga kryminalna,ale także pewne aspekty moralności i uczciwości małżeńskiej.Co najwazniejsze: zło zostaje tak czy inaczej ukarane.Ale smutek pozostaje...
"Unsichtbare Spuren" Andreasa Franza-książka "policyjna" opowiadajaca o prawdziwym potworze-seryjnym mordercą, majacym na sumieniu blisko 100 ofiar-mężczyzn, kobiet i dzieci, zamordowanych w wyjatkowo brutalny i perwersyjny sposób,a jednocześnie człowieku na pozór miłym,kulturalnym, wykształconym, wzbudzajacym w ludziach sympatie i zaufanie, które czyniły go niewidzialnym i pozwalały długo pozostac bezkarnym. Facet był ofiarą dominujacej, nadopiekuńczej i wymagajacej matki-ale czy to go usprawiedliwia?
Jednocześnie autor zwraca uwagę na zjawisko zobojetnienia społeczeństwa, na to, co dzieje sie wokół nas, wręcz znieczulicę, nie podejmowanie interwencji, gdzy zaczyna sie dziac cos niepokojącego, groźnego, brak reakcji-a wiec stworzenie sytuacji komfortowej dla przestępcy, w której może czuc sie bezkarnie...
Myślę,że to zjawisko jest typowe dla większości współczesnych krajów, nie tylko Niemiec, w których rozgrywa się powieśc Franza.

Nie chciałabym, żeby ktos pomyslał,że fascynuje mnie zbrodnia sama w sobie,czy też osoba zbrodniarza, nie moje zainteresowanie i wspólczucie leży zawsze po stronie ofiar!

krótka pora deszczowa

Wydawałoby się, że piekne lato skończyło sie tak nagle, jak sie zaczęło.
Sobota była dla mnie cięzkim dniem. Gotowanie,prace domowe,a potem wizyta u mamy: próby polepszenia jej nastroju, drobne zabiegi kosmetyczne, no i walka z nawracajacym bólem głowy - najwyraźniej biała magia czarnego ojca Johna przestała działac:-(
 Wieczorem Divina pojechała do Mielna, by swoim spiewem uswietnic zakończenie mistrzostw karaoke-nie mogła brac w nich udziału ze względu na prace,a przede wszystkim katastrofalny stan gardła wówczas.Po telefonie od organizatora wstapiło w nią nowe zycie: zastanawiała sie nad wyborem repertuaru, szukała swoich podkładów, przypominała sobie słowa. Oczywiście wszystko na wariata;-). Mam wrażenie,że taki pośpiech i presja czasu ją mobilizują (odwrotnie niz mnie).W każdym razie ciszyła sie,że będzie spiewac dla ludzi i wróciła bardzo zadowolona, przywożąc mi pozdrowienia od Nathalie, mojej dawnej kochanej uczennicy.
A ja wieczorem, kiedy jej nie było zamierzałam wejśc pod prysznic, kiedy uświadomiłam sobie,że musze wyjśc jeszcze z panią Pies.Szybko narzuciłam na siebie jeansowe spodenki, klapki i bawełniany luźny t-shirt, nie bawiąc sie juz w szukanie bielizny. Psica snuła się uparcie coraz dalej od domu nie zwaqżając na deszcz, który nagle sie rozpadał. Usiłowałam ja namówic do powrotu do domu, cała wkurzona, bo wielkie krople deszczu przemoczyły mi koszulke , która zaczęła sie lepic do ciała,a nie miałam ochoty czuc się jak kandydatka konkursu na osiedlową miss mokrego podkoszulka. Daremnie, pani pies po prostu mnie ignorowała, wykorzystując swój stan błogosławiony i moja tolerancje wobec przyszłej matki. Tak,że wróciłam do domku kompletnie mokra, z zażenowaniem krzyzujac ręce na biuście.
Jestem z reguły bardzo zachowawcza w tym kierunku, nie lubie epatowac seksualnością, wydekoldowane kreacje noszę rzadko i to od wielkiego dzwonu, nie wiem czy kwestia mojej wrodzonej skromnosci czy wykonywanego zawodu, bardzo zwracam uwagę, aby do pracy nie wkładac nic ze zbyt duzym wycięciem, a jeżeli już cos mimo wszystko wydaje mi się zbyt odkrywajace me wdzieki, pamietam zawsze o szaliku czy chuście, którymi maskuję newralgiczne obszary;-)Chociaż raz w tym roku zaliczyłam małą wtopę:skromna granatowa tuniczka w kwiaty, okazała się niestety troszę przezroczysta i było mi bardzo głupio podczas jednej lekcji.Od tego czasu nosze ją wyłącznie z bolerkiem.
I tak oto od ozywczego deszczu przeszłam do moich opinii na temat dresscodu i etyki zawodowej nauczyciela. Eh

sobota, 28 lipca 2012

o wiecznej młodości

http://www.youtube.com/watch?v=t1TcDHrkQYg

przeczytane, zlajkowane:

"Mężczyzna pozostaje młody, dopuki kocha,
Kobieta pozostaje młoda, dopuki jest kochana
Takie proste/
A wię miłośc ma byc źródłem wieczenej młodości?
Ale jaka?

bez życia

tak własnie sie czuję. Pogoda zmienia sie i to jest gwóźdź do mojej trumny- w kuchni parzy sie własnie fliżanka kawy, która mamnadzieje,przywróci mi troche siły.
Ranek juz nie taki uchachachany jak zwykle, mozolny spacer z panią Pies, która co rusz rozkładała sie na chwilę spoczynku, na środku pasów na przykład;/, tak,że wystawiała moją cierpliwośc na próbę. Teraz Divina poszła z psica do fryzjera-bardzo się biedna męczyła w futrze-a ja sie nastawiam psychicznie na powitanie jej po metamorfozie-wyszwedł z domu dobroduszny niedżwiedż, wróci kościsty, wyalienowany kosmita,a w najlepszym razie smetny ratler.
Przedpołudnie przy garach- warzę dzisiaj moje słynne spagetti-po części dlatego,że obiecałam mamie, a po częsci dlatego ,że mamy lato, które hojnie obsypuje nas świezymi warzywami w ogromnym wyborze, no i po części,żde mam wakacje-czyli nie moge się wymówic brakiem czasu;-).Tak więc czas długi obierałam siekałam, podsmażałam,dusiłam,przyprawiałam-teraz czas na zmiksowanie ton warzyw i pomidorów na aksamitny, gęsty sos. Mniam;-)
Ale przedtem z cała pewnością napiję sie kawy...
NO i pomodlę na Anioł Pański.MOże nawet po niemiecku;-d

piątek, 27 lipca 2012

spoczynek w duchu czy upadek w duchu?

Jest takie zjawisko, kiedy to osoba wierząca samoistnie pada na ziemię, nie robiąc sobie przy tym krzywdy. Słyszałam o tym od mojej mamy, koleżanek czy uczniów uczestniczacych w rekolokcjach na poczatku roku szkolnego-ja w nich niestety nie mogłam uczestniczyc ze względu na zastepstwa, jakimi obdarzono  mnie w młodszych klasach. Koralina- dziewczę nader rozsądne i nieskore do egzaltacji miała duży problem,żeby mi to opisac, w końcu stwierdziła,że to trzeba samemu zobaczyc/ przeżyc.Jakoś nie mieściło mi sie w głowie,że nagle padasz i jeszcze Ci z tym dobrze!
Czarnulka z kolei opowiadała mi,że ma te "upadki/spoczynki" bardzo krótkie i poczatkowo zawsze płakała,kiedy powracała do rzeczywistości.
Uczestnicząc w lipcowych rekolekcjach zetknęłam sie z tym na włąsne oczy. Kiedy ostatniego dnia poszłam po komunii pomodlic sie przed najświetszym sakramentem, zauwazyłam leżącą kobietę. W trakcie mojej kilkunastominutowej modlitwy, wokół mnie zaczęłi padac na ziemię ludzie-był to widok jak z filmu akcji-poniewaz taki delikwent leciał ,jak trafiony niewidzialna kulą-jeden na twarz, drugi na plecy, trzeci na boczek, inny jeszcze robił pólobrót w locie,zanim spoczął na rozłozonym w prowizorycznej kaplicy dywanie, czy materacyku. Czułam sie zdecydowanie dziwnie,ale jednocześnie nie czułam żadnej siły, która pociągałaby mnie w dól, żadnej utraty świadomości-bo w takim stanie (na moje oko laika) znajdowały sie osoby ścielące sie po ziemi.
Przeczytałam nader ostrożny w tonie artykuł dotyczący tej tematyki, nota bene, pióra osoby duchownej, stąd moje watpliwości: upadek czy spoczynek? Działąnie Ducha Swietego czy wrecz przeciwnie?Siła magnetyczna czy autosugestia?Czy może chęc zrócenia na siebie uwagi?Tyle mozliwości, tyle wątpliwości...
http://www.odnowa.jezuici.pl/szum/r-problemy-i-pytania-mainmenu-69/dotyczpce-charyzmatainmenu-71/333-czy-to-naprawd-qspoczynek-w-duchuq
Jestem ciekawa, czy kiedyś doświadczę tego upadku/ spoczynku  na wałsnej skórze?
Jak to jest i co się wówczas czuje...
http://www.youtube.com/watch?v=04LYgXkYGG4

czwartek, 26 lipca 2012

Dziekuje Bogu za Ryszarda

 

 
Wrzucając rano piosenke "Morning has broken" Cata Stevensa, czułam jak wspaniale harmonizuje ona z moim dzisiajszym nastrojem. Dzięki komenatrzom dowiedziałam sie,że to tradycyjna pieśn chrzescijańska,najlepiej znana w Anglii i Portugalii (a ja ja brałam za przejaw afirmacji świata typowy dla pokolenia dzieci kwiatów;), no cóż człowiek całe życie  się uczy;-)
Później w wolnej chwili, usiłowałam przetłumaczyc sobie słowa,az wreszcie zniecierliwiona własna slamazarnością sięgnełam do tłumaczenia, pewna,że zobaczę tam językowego potworka, spłodzonego za pomocą komputerowego translatora.
A tam niepodzianka!Perełka! Wersy tak pełne uroku,że az mi łzy w oczach zakręiły...Dzieki Ci o Neronie13 czyli Ryszardzie z Dolnego Sląska,żeś sie wytworem swej weny podzielił z całym światem i bloga tego prowadzącą;*
Świt się wyłonił z otchłani, z toni
Kos gwizdnął głośno, dziś pierwszy raz:
Módl się śpiewając, módl za poranek
Módl się za rześkość, za wiosny czas

Nektaru krople ścigane słońcem,
Skroplone rankiem na łanach łąk
Uwielbią słodycz, świeżość w ogrodzie
Zraszając zieleń wilgoci łzą

Moja jest światłość, mój jest poranek
Zrodzone w blasku rajskiego dnia
Dziękuję za to, modlę z oddaniem
Cuda Bóg zdziałał bym dziś je miał

Świt się wyłania z otchłani, z toni
Kos się odzywa, cudowny głos
Śpiewam modlitwę każdego ranka
By jutro ujrzeć wiosenny blask


PS. Trochę nadinterpretowałem (zwłaszcza

byc kobietą

Po lekcji z C. Zrobiłam jej dzisiaj sprawdzian z zagdanień, nad którymi pracowałyśmy dotychczas. Napisała na solidną trójkę, a więc bez rewelacji,ale postęp jest;-).
Po lekcji jak zwykle chwila zabawy z psicą i pogaduchy. Znalazłam juz kluczyk do C. To własnie zwierzęta, a przede wszystkim konie. Od razu sie rozkręca i promienieje, jak o nich opowiada. To dobrze,że ma swoją pasję. Patrzę na nia z przyjemnością: ładna blondyneczka o uderzajaco niebieskich oczkach, świeża,naturalna  z tym słynnym urokiem młodości, który nie potrzebuje makijażu.


Pisałam już o tym,że jestem wielbicielką tego, co ładne (oczywiście dla mojego subiektywnego gustu).Dwie niedościgłe i zarazem kontrastowe  ikony piekna i kobiecości to dla mnie Marylin Monroe i Audrey Hepburn, obie niestety już nieobecne wsród nas, a przecież niesmiertelne!



Oczywiście, nie dorównuję żadnej z nich. Ale ciagle jeszcze z przyjemnością (zazwyczaj) spogladam do lustra, Jego wysokośc czas jest dla mnie w zasadzie raczej łaskawy,a w mojej rodzinie kobiety maja dobre geny!- moja kochana dzisiejsza solenizantka, czyli mama wyglada wręcz niewiarygodnie dobrze,jak na swój wiek, szczególnie, gdy ma tzw. dobry dzień.I jeszcze ta figura !!!- wiem,że zawdzięcza ja w tym momencie chorobie, więc zawiśc jest nie na miejscu...ale...
 Chociaz ja i tak lubię i akceptuję siebie. Wiem, że mogłabym tu i ówdzie troszke zrzucic, i od czasu do czasu zrzucam,a potem, znowu przybieram.Prawda jest taka, że po pierwsze lubię jeśc;-),a po drugie jestem leniem- uwielbiam wylegiwac sie z książka w ręce;-). Wiec fakt,że może za kolejną wizyta Tezeusz znowu mnie zmierzy dziwnym spojrzeniem i powie tym swoim serdeczno-dziarskim tonem"'trzeba biegac!~trzeba sie ruszac!" nie zrobi na mnie wrażenia;-)
A teraz kolejny raz raz pod prysznic.Jest upał, tunika dosłownie lepi sie do pleców. Chce sie poczuc świeża i pachnąca. Więc...papa

dzień pioruna

I znowu kolejny piekny, letni dzień. Łagodne przebudzenie, takie samo z siebie, łagodne wejście w obowiązki dnia codziennego. W ciszy (nie liczac spiewu ptaków za oknem i lekkiego szumu wiatru w koronach drzew), bez radia, bez pospiechu, bez nadmiernych oczekiwań;-)Kawa jako naturalny pobudzac-wczoraj czekałam na Divinę prawie do pólnocy, z napietymi mięśniami i bolacym żołądkiem-dziś jestem lekko nieprzytomna, gdzieś ten stres musi znalezc ujście, skoro nie udało mi sie go odespac. Prysznic,balsam, kremik, spacer z panią Pies (słowo suka nie chce nie przejśc przez usta w stosunku do tego kochanego stworzenia), śniadanie: dla mnie bułeczka z  żółtym serkirm i pomidorkie, dla Diviny francuskie tosty cynamonowe. Dla zainteresowanych:
kromki chłki, bułki maslanej lub po prostu pajdy ciasta drożowego nasaczamy zaprawą z mleka, jajka, cukru pudru i cynamonu, nastepnie smazymy na patelni na złoty kolor,posypujemy cukrem pudrem lub (i)cukrem cynamonowym. Gotowe smacznego!!!
Dziś imieniny mojej mamy;-)
Miłego , udanego dnia dla niej i wszystkich ludzi dobrej woli!
http://www.youtube.com/watch?v=e0TInLOJuUM

środa, 25 lipca 2012

o miłości niełatwej

Była u mnie Anieszka ( tym razem nie jest to lierówka ani błąd orotograficzny, jaki w ferworze pisania zdarza mi sie popełnic-oj zdaje sobie z tego sprawe-podejrzewam u siebie niezdiagnozowaną dysleksje-bo zasady znam, ale jak piszę na spontanie, to babole popełniam. I tyle...)Zabrała kosmetyki, które zamówiła dla niej Divina i poleciała. Nawet serniczka nie chciała...


Ale to nie moje jedyne odwiedziny. Przedtem przyszła Czarnulka i przegadałyśmy chyba z 3 godziny. To dziwne uczucie widziec swoją uczennicę-bo siłą rzeczy patrzę na tych dorosłych już nietórych ludzi-przez pryzmat "moich dzieci"-w zaawansowanej ciązy i niepewną przyszłością. Życzę jej jak najlepiej, bo dobra z niej po prostu dziewczyna, z najszczerszym usmiechem, jaki widziałam. Jeszcze zanim zaczłam ja uczyc, tzn. pracowałam wówczas wyłącznie w liceum,a Czarnulka chodziła do gimnazjum, zwróciłam na nią uwagę, jak z tym swoim pięknym usmiechem, z miłością i troską odnosiła sie do swojej stareńkiej babci, która odwiedzała ja w szkole. Potem juz w liceum poznałam osobiście te miłą dziewuszke, która dotąd była dla mnie anonimowym nazwiskiem z rad pedagogicznych. A,  że Czarnulka zdecydowała sie zdawac matuire z mojego języka, siłą rzeczy miałam okazję spędzac z nia więcej czasu (jak i z reszta grupy niemieckiej).Maturę zdała,poszła na studia i straciłam ją z oczu. Teraz na rekolekcjach spotkałam ja ponownie. Jak zwykle usmiechnietą, jak zwykle serdeczną, no i  w 7 miesiącu ciązy. Bogu dzieki, studia niezawalone.Ta dziewczyna miała takie ciężkie życie, mimo jego krótkości-bo co to jest 21 lat?-a jednak stara się patrzec  w przyszłośc z optymizmem, imponuje mi swoja żarliwą i szczerą wiarą. Opowiadała mi swoim chłopaku, o wahaniach, jakie oboje mieli. o tym jak ona bardzo pragnie ślubu kościelnego,żeby móc korzystac w pełni z sakramentów, bo tego potrzebuje do szczęścia, a na to sie na razie nie zanosi...Wśród przeszkód wymienanych przez jej partnera na I miejscu jest brak kasy, min. na garnitur , sukienkę i obrączki. W związku z tym przyszła mi do głowy myśl,żeby usunąc jedną z tych przeszkód, dajcą jej w prezencie obrączki - moją i mojego byłego.Nie mam do nich specjalnego sentymentu-nie przyniosły mi szczęscia-może dlatego,że nie zostały uświęcone w kościele-poza tym nie byliśmy wówczas zbyt bogaci,więc obrączki są skromne, z niskiej próby złota, a więc niezbyt wartościowe.Zapytałam Diviny o zdanie,a ona powiedziała,że chciałaby zachowac jednak te obrączki,że uważa jej za pamiatkę. Obrączki zostały więc na swoim miejscu. Może tak miało byc?

Homo homini lupus est!

Z przykrościa konstatuję,że mądrośc starożytnych nic nie traci na aktualności:-(
Wczoraj Divina wróciła z pracy cała rozdygotana. Otóż na koniec zmiany, kiedy stała z kolegami przed sklepem, szykujac sie do odjazdu, zostali nagle zawezwani do odwrotu przez "Pana i Boga" czy moze Wielkiego Brata (to jego zamiłowanie do moitoringu). W sklepie wyrawano im plecaki, w przypadku Diviny torbę, które zostały wybebeszone, łacznie z zawartością portfeli,a sami młodzi pracownicy dodatkowo Obmacani przez szefa- bo inaczej tego nazwac nie można,w miejscach gdzie posiadali kieszenie. A wszystko to przy akompaniamęcie krzyków , wyzwisk, przekleństw,a w stosunku do chłopaków wrecz wulgarnych aluzji na temat ich rzekomych wzajemnych homoseksulanych ciagąt i chęci poddania się czynnoscią seksualnym o charakterze oralnym.Uff.Zrozumiał ktoś cos?Divinie dostało sie za to,że dorba była duża-przy zatrudnianiu nikt jej nie instruował na temat dozwolonych rozmiarów torebek;/.Cała sytuacja została przez Pana pozal sie Boże szefa podsumowana:, ze jak sie komus nie podoba, to wypier......c z roboty, bo on ma na każde stanowisko 3 inne osoby gotowe i chetyne do prcay. No wiec Divina po ochłonięciu stwierdziła,ze jej sie nie podoba i zamierza dzis zrezygnowac z pracy, cho bardzo jej potzrebuje,żeby uciułac kasiore na bilet do Istambułu-Euro skacze, bilety drożeją ;-(
Moja dzielna dziewczynka;*, tak mi przykro,że trafiła na takiego buca, że jej szczere zangażowanie w pracę i  uczciwe podejście do obowiązków zaowocowało takim rozczarowaniem.;-(
W jakim kraju żyjemy???
W Polsce...
Oczywiście w granicach 23 padnę na kolana, żeby choc modlitwa wspierac ją przy decydujacej rozmowie, nie wiem tylko czy sie modlic do św. tadeusza Judy czy św.Rity

wtorek, 24 lipca 2012

o miłości skrytej

Coś mi ta miłośc po głowie krąży. Dzxisiaj, kiedy rozpływałam się z gorąca na przystanku MZK mieżąc świat leniwym spojrzeniem spoza okularów słonecznych (takie okulary to genialny wynalazek, tyle można za nimi ukryc!), w gonitwie myśli odnalazłam fragment wiersza renesansowego słowackiego poety:

"Ja miłuję i nic mówic nie śmię
o tym wiedziec nie może nikt w świecie
mnie miłości mej wyznac nie wolno
musi zostac w sekrecie

Potajemnie na Ciebie spozieram
potajemnie mysli, serce otwieram
aby ludzie nie dojrzeli
drżę i z leku zamieram"



Wiersz może nie pierwszych lotów,ale jakoś trafił do mnie, skoro czytałam go w czasach prehistorycznych tzn w I klasie liceum, kiedy serce me trawiła skryta miłośc do rudowłosego P, a pamietam go do dzisiaj!Myślę,że własnie to wtedy czułam. Pewne rzeczy sie nie zmieniaja, obojetne czy ma człowiek lat 16 czy 46.
Generalnie moja głowa to taki "śmietnik" pełen faktów, dat, wierszy i słów.Czasami coś z tego śmitnika daje się poddac recyklingowi na szczęście;-)
MIłośc... "wszyscy sa kochac", ale może są ludzie po prostu do niej    n i e  stworzeni?Z natury chłodni, "aseksualni", samowystarczalni, lub tak totalnie oddani jakiejś ideii np.Bogu,że na na inne uczucia nie ma w ich zyciu miejsca...
Sa też tacy, którym zycie zafundowało taka "szczepionkę" czy antidotum- w postaci bolesnego rozczarowania, że kiedy wreszcie po nieudanym związku uda im sie pozbierac do kupy, sa tak poranieni, tak pełni bólu i strachu, że wolą nie ryzkowac kolejnego fiaska i opancerzają się mocno na resztę swego zycia, by wiecej nie cierpiec. Wiem cos o tym...
Lecz podobno każdy mur można skruszyc...
Wracając do ławeczki, na której sie dziś rozpuszcałam po trochu-kolejny skarb z moejgo głowo-śmietnika-tak pełen energii i radosci, jakie powinno byc lato w miescie;-)nawet średnio dużymmiescie na literę K :-D
http://www.youtube.com/watch?v=6Hxz6qJi-9k

o zakazanej miłości

Serfując po necie natknęłam sie na artykuł będący w gruncie rzeczy streszczeniem ksiązki pewnej pani psycholog. Dotyczył on miłości uznanwanej społecznie za nieodpowiednią (jeżeli mogę uzyc tego określenia), ba wręcz za  zakazaną. Autorka przytaczała przykłady uczucia do księdza, pacjentki do psychoterapeuty czy nauczyciela do uczennicy. Wniosek z artykułu był następujacy: kochac mozna,a nawet trzeba-bo każda miłośc jest pieknym, uwrazliwiajacym i wzbogacajacym uczucie, natomiast nie powienno sie dążyc do spełnienia tej miłości, czyli do fizycznego zbliżenia z obiektem naszch afektów.
Zastanawiam sie czy to samo mozna odnieśc do pedofili?

poniedziałek, 23 lipca 2012

o miłości

Musze pomarudzic.Brzuch mnie boli i plecy. Jak ja tego nienawidzę!Jeszcze trochę...
Dziś divina pracuje na II zmianę. Jestem z niej taka dumna! Zasuwa fizycznie 9 godzin dziennie, nie narzeka i do tego stara się wykonywac to, co robi, jak najlepiej. Tak jak mamusia;-) Nieważne, czy układasz sprawdzian, pieczesz ciasto czy myjesz okno-zrób to porządnie, żebyś mógł byc dumny ze swojej pracy. No i nie musiał poprawiac;-).Nie ma nic żałosniejszego od bylejakości!
Wracając do diviny- jest niewątpliwie największą miłością mego życia. No i moja dumą;-).Czasem dziwię się, jakie mam szczęście, że udało mi się wydac na świat i wychowac takie wspaniałe dziecko. Jest mądra, zdolna, utalentowana, twórcza, wrażliwa, dobra, no i śliczna jak obrazek.;-)
Pewnie ktoś mógłby powiedziec, no typowa mamuśka zapatrzona w swoje dziecko. Zgadza się, tylko,że ja mam do tego zapatrzenia usprawiedliwione powody'-)

o bólu

Zastanawiam sie, jak mam traktowac fakt,że uporczywe bóle głowy, które dręczyły mnie codziennie od maja, zniknęły. W zasadzie nauczyłam sie z nimi funkcjonwac, biorac wszystkie dostępne (poza zastrzykami) leki przeciwbólowe.Budziłam sie z bólem, zasypiałam z bólem, on towarzyszył mi przy pracy i wypoczynku. Oczywiście raz były słabsze- czyli tak jakby ich nie było, a niekiedy tak dokuczliwe, że chodziłam non stop na lekach.A teraz: koniec.Cud???Uzdrowienie???Jestem zbyt ostrożna,żeby to nawet sama przed soba w ten sposób nazwac. Wiec poczekajmy jeszcze, zobaczmy.To dopiero tydzien.
Wczoraj wieczorem przed zasnięciem moje mysli zaczęły krążyc wokół zakazanego tematu.Rozpaczliwie starałam sie je skupic na czymś innym, usiłowałam sie modlic, właczyłam po cichu CD z muzyka uwielbiającą, żeby pokonac pokusę. Niby mi sie udało,ale nie do końca.Ale zasnęłam.W nocy przed 3 obudził mnie przeszywający ból w miejscu, tak dziwnym i jak na mnie nietypowym.Przez chwilę wierciłam się walcząc z łzami, wreszcie wyczołgałam sie z pościeli i popełzłam z trudem ( w przenośni) do kuchni,gdzie połknęłam tabletkę przeciwbólową. Kiedy wróciłam do łóżka zaczęłam myslec o czytanych ostatnio i praktycznie jednoczesnie ksiązkach. Obie traktują o peofilii : Arne Dahl Na szczyt góry i Mo Hayder Die Behandlung (kuracja, terapia , leczenie). To bardzo dobre książki,ale przez swój temat przerażające. Generalnie to zjawisko wywołuje we mnie wyjatkowy smutek i obrzydzenie, nie wiem czy dlatego,że jestem matką, nauczycielem , czy po prostu człowiekiem. Nie potrafię sprawców traktowac w kategorii ofiar niechcianych i przemoznych popędów, a samej pedofilii jako schorzenia.Nie potrafie im współczuc. Całe moje wspólczucie nalezy sie dzieciom. One są małe,bezbronne, podwójnie-raz ze względu na swoja znikomą siłe fizyczną, a dwa ze względu na element szacunku/respektu/zaufania, jakim odznaczają sie w stosunku do dorosłych. Gdybym miała skrzywdzic dziecko w ten sposób, wolałabym umrzec.Powaznie.
I jeszcze jeden porażacy news- z małych ofiar często póxniej wyrastają kolejni pedofilie;-(. I tak koło okrócieństwa kręci sie nadal....
Piosenka, która jest wyjatkowo kompatybilna z moimi pogladami to "Kinder sind Tabu"- niestety lub stety-znowu niemiecka, zreszta sądząc po ilosci utworów poświęconych wykorzystywaniu i krzywdzeniu dzieci, mam wrażenie,że ten problem jest u naszych zachodnich sąsiadów alebo bardziej nagłaśniany, aleb częściej spotykany,alebo po prostu artyści sa niego bardziej wrażliwi i chcą nie tylko dac wyraz swojej emaptii z ofiarami i deklaracji "przeciw",ale może i wpłynąc na świadomośc społeczna. Nie wiem,ale faktem jest,że znam piosenek o tej tematyce kilka i to z różnych nurtów muzycznych.Ale teraz jeszcze raz PUR i dzieci to tabu, w tym kontekście: dzieci sa świetością/dzieci sa nietykalne.Powinny byc.
http://www.youtube.com/watch?v=SufHN-cthww

niedziela, 22 lipca 2012

pamiętaj,abyś dzień święty święcił

Za nami weekend, a przede wszystkim niedziela - wbrew zapowiedziom metereologów - nie deszczowa i pochmurna,ale piękna i słoneczna.Po przebudzeniu otworzyłam balkon i potem,opatulona niebieską pościelą patrzyłam na błękitne niebo usiane białymi piankami chmurek i ci;-eszyłam sie tym zaskakująco uroczym porankiem. Ot taki mały cud-dla ludzi małej wiary, takich , jak ja.
Sobota-leniwa i niespieszna, bez dresscode, tylko dosłownie w dresie. Troszke sprzątania, troszkę zakupów, zabawa z psem i oczywiście zanurzenie się...w zbrodni;-)...CSI Miami i mój ukochany Horatio Cane- nieprzekupny i niezachwiany rycerz ludzkiej sprawiedliwości i jego złote myśli...
Niedziela uhonorowana stylizacją w stylu pin up, radosną jak ten dzień. Na okrągło puszczałam płytę z muzyką chrześcijańską, mam nadzieję,żę sąsiedzi mnie nie ukamieniują...Msza oczywiście, po mszy ,,,hm...fatamorgana (?), zakupy dla mamy i odwiedziny u niej. Może jestem niesparwiedliwa, ale czasem mam wrażenie, że ona nie chce wcale wyzdrowiec...
Potem MasterCook Junior z Australii- uwielbiam te dzieciaki !!! Sa takie prawdziwe w swojej pasji, z jednej strony niesamowicie fachowe i sprawne, z drugiej, stosownie do swojego wieku emocjonalne, wzruszajace i zabawne. Zainspirowana nimi przyrządziłam wypasioną letnią warzywno-mięsną makaronową patelnię dla mnie i diviny.Mniam;-) Nastepnie trochę biegania po Forum, zakupów i przymierzanek- jak za dawnych, dobrych czasów.
A teraz czas na wieczorną modlitwe, chyba,że zamiast....

http://www.youtube.com/watch?v=Q1zWk7XSdpk

piątek, 20 lipca 2012

"skarpetki w zupie mlecznej ( to może przesada)"

Cytatem z wiersza zapoznanego poety, komentuję zdjęcie.No cóż nie zawsze mój stól tak wygląda;-), strzelone zupełnie przypadkiem, wręcz przez nieuwage, nie pozowane,ale dobrze odzwierciedla bałagan panujący w mojej głowie i sercu, a jednoczęśnie pokazuje rzeczy życiowo ważne (biżuteria,bucik -kocham buty <3,kasa,ksiązki,lista,  muzyka, ołówek-lubie pisac ołówkiem;-),religia- układ słow alfabetyczny, nie wg ważności).
Byłam z mamą u lekarza, bardzo sie martwie jej stanem, mam nadzieję,że z czasem będzie lepiej- właściwie juz po tygodniu widac poprawę- tzn. widzi ją dużo ludzi, z panem profesorem włącznie, tylko nie ona...
Modliłam sie za moje "dziewczyny" z rekolekcji; mam nadzieję,że one za mnie też, bo bardzo wszelkiego wswsparcia potrzebuję...
Kupowałyśmy dzis przez net bilet dla diviny do Stambułu i z powrotem;zajęło mi duzo czasu i kosztowało sporo nerwów-no cóż przyznam sie ,że ze mnie taki komputerowo-internetowy barbarzyńca...mamy w domu 3 PC, z których w pełni sprawny i posłuszny jest tylko laptop, a że go własnie używam, to mam pewne obawy..A kysz!
OK, koncze juz, to znaczy doprowadzam do finału sałatke, dopijam herbatke i oddaję sie łazienkowym rytuałom.
 Dobranoc świecie:*

o dzisiejszej młodzieży

Wracając do C. Po skończonej lekcji pograłysmy jeszcze w memory-fajnie było patrzec jak zwiększa się jej pewnosc siebie wraz z każdą zgarnietą parą (no dobra, przyznaję się,że czasem celowo sie myliłam,żeby dac jej fory;-), a potem gadałyśmy o możliwych znajomych.
Okazało się ,że chodzi do jednej klasy, z dzieciakami, stanowiącymi większosc z  m o j e j ostaniej klasy, tzn. klasy której byłam wychowaczynią i było to jak dotąd moje ostanie wychowawstwo.
Co to była za klasa!Intelektualnie najlepsza, jaką prowadziłam,ale nie o to tylko chodzi. Po prostu wspaniałe dzieciaki- i do zabawy i do nauki i do akcji chartatywnych. Chociaz czasami uszarpałam sie, czasami musiałam ich pozbierac do kupy, to praca z nimi, rozmowy i po prostu bycie z nimi stanowiło dla mnie radosc.Mogłam z nim iśc zawsze i wszędzie- i chociaz nie byli wcale aniołkami, wręcz przeciwnie ;-), to po prostu kumali o co chodzi i nigdy nie musiałam się za nich wstydzic czy przepraszac. Mam ich w sercu po dzis dzień, jak wszystkich moich wychowanków, ale ich po prostu całkkiem szczególnie. I mimo, że moja decyzja, aby zostac z nimi do konca ich edukacji w SP kosztowała mnie szansę na zmianę pracy na korzystniejszą, nie żałowałam i nie żałuje.
Zresztą, rozmawiajac z C. cieszyłam się bardzo, bo słyszłam z jej ust same fajne słowa o "mich dzieciakach", nie tylko o ich wynikach w nauce,ale także o tym,że sa fani, zyczliwi, pomocni, pełni humoru i że bez nich nie wyobraża sobie tej klasy.

filippika czy jeremiada nad stanem edukacji jęzkowej

Jestem po lekcji z C. Stan szoku nie mija:jak można do tego dopuścic,że dzieciak po 2 latach nauki języka obcego w wymiarze 2 h tygodniowo nie potrafi sie przywitac ani pozegnac, o przedstawianiu się nawet nie mowiąc,a proste pytanie o samopoczucie jest nieznane/ niezrozumiałe?A przeciez to nie jest głupia dziewczynka!Ok może nie ma zdolności językowych, ok, może posiada-jak sama twierdzi-słaba pamięc, ok z pewnościa mało sie uczyła-sama to przyznała, ale mimo wszystko...Może to zabrzmiec nielojalnie wobec kolegów czy koleżanek z tej samej grupy zawodowej,ale uważam to za skandal. Chętnie pracuje-fakt,że ma nóż na gardle-ale np pięknie chwyła prawidłową wymowę,a to nie takie proste. Nieśmiało, ale z gotowścia reaguje na próby komunikacji i cos już ze mna rozmawia,choc woli pisac...Pracy przed nami moc. A jak wiadomo ja kocham swoją pracę. Nie ma wspanielszego uczucia dla nauczyciela, jak obserwowac jak przysłowiowa tabula rasa zaczyna wypełniac się znakami świadczacymi o zmianach w wiedzy i umiejetności ucznia. Oczywiście cudnie by było,żeby tych znaków przybywała we szybkim tempie-ale nie można miec wszystkiego...
Chyba sie napiję! kawy oczywiście;-)

czwartek, 19 lipca 2012

w piatkowy pochmurny poranek

Zacznijmy od "mojej gorącej miłości -mojej filiżanki kawy", że zacytuje i przetłumacze jednoczesnie fragment piosenki jeg=dnego z moich ulubionych zespołów Wise Guys (Meine heisse Liebe)http://www.youtube.com/watch?v=FnotHTIi03E&noredirect=1
Piosenka jest jak to u nich jajarska- z tekstem na pierwszym miejscu, w którym facet opisuje swoje uczucia, gorace oczywiście, i dopiero w refrenie wychodzi na jaw, że nie chodzi o kobiete, tylko o używkę;-),ale ich fajnie zgrane głosy tez odgrywają spora rolę.
A wracając do tematu- kawy jeszcze nie wypiłam- wszystko przed mną- można powiedziec,że przedłużam sobie moment oczekiwania,żeby momemt przyjemności był pełniejszy;-)
Ta filiżanka aromatycznego napoju, z kremową smietanką, słodka i aksamitna, to teraz właściwie tylko dla przyjemności-nie chcę zapeszac,ale już piaty dzień z rzędu nie boli mnie głowa,a była to moja plaga w ostatnich dwóch miesiącach, Czyzby ojciec John?Jesli tak-Chwała Panu!!!

estetyczne ble ble ble

Napisałam już ,że z klasycznej triady: dobro-piekno-madrosc, najsilniej przemawia do mnie piękno. Już jako małe dziecko dzieliłam otaczajace mnie zjawiska na "ładne" i "brzidkie"; i jeżeli wybrana przez mamę sukienka była w moim mniemaniu "brzidka" nie pozwalałam jej na siebie założyc. Oczywiście to moje poczucie estetyki było bardzo subiektywne i w zasadzie takie pozostałe. Życie nauczyło mnie,że powiedzonko: "nie to jest ładne, co jest ładne,ale to jest ładne, co sie komu podoba" sprawdza się!
Zastanawiam sie, czy to wyznanie nie sklasyfikuje mnie jako osoby płytkiej czy powierzchownej...Mam nadzieję,że tak nie jest. Zresztą wieksza częśc populacji jest wzrokowacami i własnie wyglad osób, rzeczy czy miejsc przykuwa ich uwage. No wiec ze mna jest tak samo, tylko,że bardziej;-)
Lubię patrzec na pieknych ludzi,ale i podziwiac zdjęcia, krajobrazy, budowle,dzieła sztuki, przedmioty codziennego użytku. Dostrzegam także piękno w muzyce, poezji i literaturze. No i w ludzkich czynach naturalnie.Nie dykredytuję tez ludzi w moim przekonaniu "brzydkich", raczej w myslach staram sie ulepszyc wizualnie w nich to i owo.
To by było na tyle

środa, 18 lipca 2012

ein ganz gemuetlicher Abendu zu Hause

Wczoraj byłam u spowiedzi. Uff;-)Wiem,że niepokorny ze mnie duch, cięzko mi sie ukorzyc, przyznac do złamania 10 przykazan,a przede wszystkim  chyba obwiescic ,że zawiodłam.
Ta spowiedź była szczególna-nie tylko ze względu na miejsce-hale sportową przekształconą na świątynuie,ale przede głownie dlatego,że odbywałam ja po raz pierwszy twarzą w twarz ze spowiednikiem-młodym i przystijnym dominkaninie jak z portretu El Grecko-w bezlitosnym świetle jarzeniówek. Jak bardzo sie wstydziałam!Tzn. zawsze się wstydze, ale tym razem szczególnie...Bogu dzięki, mój litościwy spowiednik dostrzegłm chyba moja udręke i tematu najbardziej żenującego nie rozwijał.Pokuta tez była lekka, ot 10 minut adoracji...Poszłam tam bezwłocznie i juz po drodze czułam jak cos się we mnie dzieje.Ostatnie kroki robiłam juz prawie po omacku, bo łzy napłynęły mi do uczu, opadłam na wolny kawałek podłogi i  zaczęłam sie modlic, walcząc z łzami, które coraz chojniej płyneły mi po twarzy.W końcu przestały płynąc ,a ja poczułam w sobie spokój. Mogłam z usmiechem wrócic do mojej biednej mamy-ciagle jeszcze słabej i zmizerowanej,ale walczącej dzielnie o odzyskanie dobrej formy na resztę życia.
la divina na pierwszym próbnym dniu w pracy,a właściwie juz z niej powraca, więc mam jeszcze przez kilka minut nasza inteligencką norę tylko dla mnie i psa;-).
Mam tyle do przemyślenia!!!

rekolekcje

widziałam go

środa, 11 lipca 2012

kolejny dzień

Patrzę na tytuł mego bloga i usmiecham sie. Nieglupia-owszem,ale niekiedy glupio postepujaca czy mniemądrze się zachowujaca. Niebrzydka, ale nie zawsze ponetna dla oka;-)Zresztą uroda to rzecz względna i pewnie jako miłośniczka piekna pewnie do tematu powróce.
Wiec nieglupia, niebrzydka (chyba),ale z cała pewnoscią leniwa!!!Wstał nowy dzień, całkiem ładny dzień, pogodny, niosacy ze soba zapach lata, a ja się czuje jak brzydki pryszcz na jego złocistym obliczu.
Pierwsza rzecz to lista spraw do załatwienia:
wizyta w banku- grrrr
napisanie pisma urzedowego-przeterminowanego o ...lepiej nie myslec;-(
wizyta na poczcie- 2 rzeczy do wysłania
zrobienie polewy na ciasto marchewkowe, które stoi sobie w piekarniku i stygnie
a pzrede wszystkim UMYCIE GŁOWY
Jest to czynnośc której bardzo nie lubie. Oczywiscie ktos mógłby mi doradzic,żebym jej nie myła-ale skutki z czasem stałyby sie opłakane, lub żeby isc do fryzjera, który za mnie wykona te niewdzięczne zadanie,ale zal mi kasy. W wakacje zdecydowanie mam jej mniej, co upośledza małe przyjemności dnia codziennego;-(
Druga rzecz, która ciniem się sciele na ten lipcowy poranek to fakt,że moja córka wymusiła na mnie poznanie jej chłopaka, którego istnienia najchetniej nie przyjęłabym do wiadmości;-(

wtorek, 10 lipca 2012

lorem ipsum dolor sit amet

Quare linguam intelliget unam personam, sicut qui non viderunt et lectus. Vestibulum eu sagittis nulla. Morte damnatus est constituta. Ultimum affectum. Non possum, non autem sentio, quod tot annos fugeret. Dolorem pudor desiderio lacrimis. Dora, sum solus ad domum. Nec dimittis me canis ...

przede wszystkim matka

 "Jak czuje sie matka, która odkrywa, że w ciele jej ukochanego dziecka, krwi z jej krwi i tkankach z jej tkanek, zamieszkała obca, wroga a w najlepszym razie obojętna i zimna istota?Żle.Strasznie. Okropnie.Każda z tych odpowiedzi jest poprawna i niepełna zarazem.Tego sie po prostu nie da opisac.Zmagam sie z tym od kilku tygodni i nie mogę sobie dac rady. Gdzie popełniłam bład? i kiedy?KIedy myślę o tym momencie, w którym lekarz przy rutynowej kontroli powiedział :"jest Pani w ciąży" pamiętam swój szok.Ja?Jak to?Przecież właśnie rozstałam sie z mężczyzną, który miał byc na całe zycie.Moja rozpoczęta kariera naukowa stanęła pod znakiem zapytania, a mozolnie budowana egzystencja runęła w gruzach, jak i całe plany na przyszłośc związane z emigracją. W ciąży.Bez pracy, bez mieszkania. Bez perspektyw.Poraniona na duchu, upokorzona i niepewna. A jednak mimo mojego szoku i przerażenia, myśl o aborcji nawet nie przemknęła mi przez głowę!Z perspektywy czasu uważam,ż to dziwne...A jednak. Czy była to kwestia mego chrześcijańskiego światopoglądu, czy przekonanie,że trzeba odpowiadac za swoje czyny, czy też poczucie, że temu czemus ,co rosło w moim brzuchu należy sie prawo do zycia.NIe wiem tak do końca nawet dziś.Boję się dopuścic do głowy myśl,że dziś żałuje swojej decyzji, wiedząc z perspektywy czasu ,jakie będzie dystans zysków i strat. No lżej mi teraz.A przede mną trochę do roboty. Bo moje dziecko byc może mnie nie kocha,ale z całą pewnościa potrzebuje. Właściwie nie mnie, tylko moich "usług", pomocy i czasu"

poniedziałek, 9 lipca 2012

after

To ciągle w nurcie fascynacji kobiecą urodą. Ta nawet jest podobna do mnie w wersji oryginalnej;-)
ciężki weekend. Podróż z moim bardzo byłym i aktualnym ciągle dzieckiem. Bywam wrednawa, wiem.Jak to jest, że niektóre osoby budzą w nas złe instynkty, mimo,że wyświadczają nam dobro?odwieczna natura ludzka. Ten, kto powiedział,że pierwsza miłośc jest najważniejsza i niezapomniana, mylił się -jeżeli chodzi o mnie.Powinnam sie chyba cieszyc,że pozostawiłam na tyle pozytywne wspomnienia,że ktos ma do mnie ciągle senttyment. Uff.niedobra;-(

dlaczego teraz

Kiedy byłam nastolatką prowadziłam pamietnik. No może nie całkiem regularnie, wystarczajaco jednak, by na chwilkę znowu cofnąc czas, spojrzec w oczy tamtemu mojemu ja, przypomniec sobie to,czym wówczas zyłam, o czym marzyłam,co mnie bolało
Teraz mam znowu sporo czasu i gonitwe mysli w głowie- może pisanie pomoże mi je uporzadkowac, uspokoic niektóre,a inne jeszcze wyrugowac ze świadmości
Czy mi sie uda? czas pokaże
Ostatnio przezywam fascynację kobiecościa i to taką w 100% wydaniu. Zdjęcie amerykańskiej gwiazdy - prototypu późniejszych pin-up-girls artystki rewii i kina, polskiej narodowości. Wg anegdoty przy[pisuje jej sie nazwe popularnego tańca shimmy;-)
piekna, fascynująca, pełne wdzieku;-)