Zauważyłam, że w ostatnim czasie, nieświadomie chyba, ale konsekwentnie wybieram ubrania w kolorach, które można nazwac kolorami ziemi albo kolrami przypraw: sa to wszystkie odcienia złamanej zieli, bązu, beżu, z dodadkiem czekolady i kawy- od prawie czarnej mocci po mleczne latte.To spokojne kolory- i chyba taki właśnie jest mój nastrój-zrelaksowany, pozbawiony codziennej hektyki i stresu. Dobrze sie czuję w tej kolorystyce, mimo,że, a może właśnie dlatego,że nie rzucaja sie w oczy ;-) ?Dzisejszy look: oliwkowe chinosy z New Yorkera, tez oliwkowa płócienkowa tunika z Atmosphere ze wzorem z hawajskich kwiatów w odciniach beżu i bardzo bladego brudnego różu i przygaszonego pomafrańczu, ozdobioną przy dekolgdzie listwą za materiału w tej samej kolorystyce ,ale z innym wzorem.Na nogach sandało-japonki bezowooliwkowe, wiązane na materiałowe szarfy wokół kostek i ozdobione na przeodzie brązowym kwiatkiem z bursztynowym oczkiem. Ponieważ lekko chłodny wietrzyk powiewa-kiedy wychodze narzucam na siebie tabaczkową kurteczkę ,a na ramie- beżową, miękka torbe worek od Stravidariusa.Ot i wszystko;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
MIły Gościu;-).Dziękuję za odwiedziny i mam nadzieję,że zostawisz po sobie dobre wrażenie.Jeżeli chcesz cos napisac zaprszam,ale jeżeli chcesz sie tylko wyładowac, wysmiac czy obrazic kogos, to nie jest właściwe miejsce. Życze dobrego dnia lub nocy;-)