Była u mnie Anieszka ( tym razem nie jest to lierówka ani błąd orotograficzny, jaki w ferworze pisania zdarza mi sie popełnic-oj zdaje sobie z tego sprawe-podejrzewam u siebie niezdiagnozowaną dysleksje-bo zasady znam, ale jak piszę na spontanie, to babole popełniam. I tyle...)Zabrała kosmetyki, które zamówiła dla niej Divina i poleciała. Nawet serniczka nie chciała...
Ale to nie moje jedyne odwiedziny. Przedtem przyszła Czarnulka i przegadałyśmy chyba z 3 godziny. To dziwne uczucie widziec swoją uczennicę-bo siłą rzeczy patrzę na tych dorosłych już nietórych ludzi-przez pryzmat "moich dzieci"-w zaawansowanej ciązy i niepewną przyszłością. Życzę jej jak najlepiej, bo dobra z niej po prostu dziewczyna, z najszczerszym usmiechem, jaki widziałam. Jeszcze zanim zaczłam ja uczyc, tzn. pracowałam wówczas wyłącznie w liceum,a Czarnulka chodziła do gimnazjum, zwróciłam na nią uwagę, jak z tym swoim pięknym usmiechem, z miłością i troską odnosiła sie do swojej stareńkiej babci, która odwiedzała ja w szkole. Potem juz w liceum poznałam osobiście te miłą dziewuszke, która dotąd była dla mnie anonimowym nazwiskiem z rad pedagogicznych. A, że Czarnulka zdecydowała sie zdawac matuire z mojego języka, siłą rzeczy miałam okazję spędzac z nia więcej czasu (jak i z reszta grupy niemieckiej).Maturę zdała,poszła na studia i straciłam ją z oczu. Teraz na rekolekcjach spotkałam ja ponownie. Jak zwykle usmiechnietą, jak zwykle serdeczną, no i w 7 miesiącu ciązy. Bogu dzieki, studia niezawalone.Ta dziewczyna miała takie ciężkie życie, mimo jego krótkości-bo co to jest 21 lat?-a jednak stara się patrzec w przyszłośc z optymizmem, imponuje mi swoja żarliwą i szczerą wiarą. Opowiadała mi swoim chłopaku, o wahaniach, jakie oboje mieli. o tym jak ona bardzo pragnie ślubu kościelnego,żeby móc korzystac w pełni z sakramentów, bo tego potrzebuje do szczęścia, a na to sie na razie nie zanosi...Wśród przeszkód wymienanych przez jej partnera na I miejscu jest brak kasy, min. na garnitur , sukienkę i obrączki. W związku z tym przyszła mi do głowy myśl,żeby usunąc jedną z tych przeszkód, dajcą jej w prezencie obrączki - moją i mojego byłego.Nie mam do nich specjalnego sentymentu-nie przyniosły mi szczęscia-może dlatego,że nie zostały uświęcone w kościele-poza tym nie byliśmy wówczas zbyt bogaci,więc obrączki są skromne, z niskiej próby złota, a więc niezbyt wartościowe.Zapytałam Diviny o zdanie,a ona powiedziała,że chciałaby zachowac jednak te obrączki,że uważa jej za pamiatkę. Obrączki zostały więc na swoim miejscu. Może tak miało byc?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
MIły Gościu;-).Dziękuję za odwiedziny i mam nadzieję,że zostawisz po sobie dobre wrażenie.Jeżeli chcesz cos napisac zaprszam,ale jeżeli chcesz sie tylko wyładowac, wysmiac czy obrazic kogos, to nie jest właściwe miejsce. Życze dobrego dnia lub nocy;-)